Jak bazy antarktyczne przekształciły się z drewnianych chat w szyk science fiction
BBC, 13 stycznia 2017 r

Jak budować w najbardziej odizolowanym miejscu na Ziemi? Przez dziesięciolecia na Antarktydzie – jedynym kontynencie pozbawionym rdzennej ludności – znajdowały się jedynie najprostsze chaty jako schronienia dla ludzi. Ale jak przekonuje się Matthew Teller, architektura w najzimniejszych, najsuchszych i najbardziej wietrznych rejonach naszej planety staje się coraz bardziej odlotowa.
To przykuwający wzrok, futurystyczny projekt – ciemny, elegancki budynek, niski i długi, który ma być tymczasowym domem na nabrzeżu dla maksymalnie 65 osób jednocześnie.
Cena wynosi 100 milionów dolarów (80 milionów funtów). I chociaż buduje go chińska firma, nie znajduje się on w Chinach i prawie nikt go nigdy nie zobaczy.

Witamy w brazylijskiej stacji badawczej Comandante Ferraz Antarctic.
Po tym, jak oryginał spłonął w 2012 r., brazylijska marynarka wojenna ogłosiła konkurs architektoniczny na projekt zamienny – wygrała go lokalna firma – a następnie przyznała przetarg na budowę chińskiemu wykonawcy z branży obronnej i inżynieryjnej, CEIEC. Ma zostać ukończony w 2018 roku.

Położone na małej wyspie u wybrzeży Antarktydy, prawie 1000 km (600 mil) na południe od krańca Ameryki Południowej. Żadne zaplanowane trasy lotnicze nie są w pobliżu i jest daleko od szlaków żeglugowych.
A nawet gdyby udało się do niego dotrzeć samemu, podobnie jak wszystkie antarktyczne stacje badawcze Comandante Ferraz będą zamknięte dla zwiedzających. Praktycznie nikt poza oddelegowanymi tam załogami nigdy nie zobaczy tego na żywo. Dlaczego więc, możesz zapytać, wydajesz tak dużo na styl architektoniczny? Czy nudny, ale funkcjonalny budynek nie byłby równie dobry?
Jednak Brazylia nie jest sama w płaceniu za przyciągający wzrok design.
W 2013 roku Indie odsłoniły swoją stację Bharati o podobnym modernistycznym wystroju.

Został wykonany ze 134 prefabrykowanych kontenerów transportowych, aby ułatwić transport i budowę, ale z zewnątrz nie można by się tego domyślić.

W następnym roku Korea Południowa otworzyła stację Jang Bogo – wielki, trójskrzydłowy moduł wzniesiony na blokach wzmocnionych stalą, mogący pomieścić 60-osobową załogę.

Jakie jest wyjaśnienie tej architektonicznej ekstrawagancji?
„Stacje antarktyczne stały się odpowiednikiem ambasad na lodzie” – mówi profesor Anne-Marie Brady, redaktor naczelna czasopisma Polar Journal i autorka książki Chiny jako wielka potęga polarna.
„Są wizytówką interesów narodu na Antarktydzie – symbolami statusu”.
Zainteresowania te mogą mieć charakter czysto naukowy. Jednak za nieco ponad 40 lat łatwiej będzie zweryfikować moratorium na poszukiwania minerałów, a każdy gracz na Antarktydzie także chce być gotowy na skorzystanie z niego, gdyby coś się zmieniło.
Posadowienie dramatycznego budynku na lodzie stało się współczesnym odpowiednikiem wbijania flagi przez dawnych odkrywców.
Nie zawsze tak było.
W marcu 1903 roku 33 członków Szkockiej Narodowej Ekspedycji Antarktycznej wylądowało na odległych Orkadach Południowych i zbudowało chatę z suchego kamienia.

Lider wyprawy William Bruce hucznie nazwał go Omond House na cześć meteorologa z Edynburga, Roberta Trailla Omonda. Był to pierwszy stały budynek na Antarktydzie i obecnie jest utrzymywany przez rząd Argentyny jako część bazy Orcadas.
Przez wiele lat, przez całą heroiczną epokę eksploracji polarnej pod przewodnictwem Amundsena, Scotta , Shackletona i Mawsona , na białym kontynencie nie pojawiło się nic bardziej wyszukanego niż drewniane chaty.

Potem nastąpił względny boom budowlany, zapoczątkowany Międzynarodowym Rokiem Geofizycznym (IGY) w latach 1957-58, globalnym projektem współpracy naukowej. Traktat Antarktyczny z 1959 r., który powstał w wyniku IGY, zawiesił wszelkie roszczenia terytorialne, ale to skłoniło wiele krajów do rozpoczęcia konsolidacji swojej obecności na inne sposoby, na przykład w budownictwie.
Zawarta w traktacie klauzula przyznająca krajom prowadzącym „znaczną działalność badawczą” na Antarktydzie prawo głosu na spotkaniach mających na celu określenie przyszłości kontynentu była kolejną zachętą do utrzymania fizycznej obecności.
Z tego okresu pochodzi rozległa amerykańska stacja badawcza McMurdo. Zasilana w latach 1962–1972 przez reaktor jądrowy, jest największą osadą na kontynencie, w której latem mieszka około 1200 mieszkańców.



Jednak przez lata, ze względu na ogromne trudności techniczne i logistyczne w budowaniu czegokolwiek na Antarktydzie, architektoniczny przepych pozostawał na liście priorytetów.
Kiedy w 1980 r. meteorolog Peter Gibbs przybył na miejsce brytyjskiej stacji Halley, było to zaledwie „kilka drewnianych chat wewnątrz gigantycznych stalowych rur”. Leżała pod warstwą 15 metrów śniegu.
„To było jak życie w łodzi podwodnej, wspinanie się i schodzenie po drabinach, aby wejść i wyjść” – wspomina Gibbs.

Na Antarktydzie opadów jest tak mało, że klasyfikuje się ją jako pustynię, ale śnieg pada w pobliżu wybrzeży, a niskie temperatury we wnętrzu oznaczają, że opadły śnieg gromadzi się szybciej, niż może się stopić. Wiatry polarne roznoszą ten śnieg po całym kontynencie, tak że każdy obiekt stojący dumnie z płaskiej powierzchni szybko zyskuje „ogon” nawiewanego śniegu z wiatrem. Gromadzący się śnieg może z łatwością zalać i zmiażdżyć budynki.
Pierwsza stacja Halley, zbudowana w 1956 r., została opuszczona 12 lat później, kiedy również stała się „jak łódź podwodna”, jak to ujął Gibbs.
Wersja, w której pracował, Halley III, została zbudowana w 1973 roku i przetrwała zaledwie 10 lat. Do czasu przybycia Halleya VI w 2013 r. wszystkie zostały pokonane przez gromadzący się śnieg i poruszający się szelf lodowy, na którym stały. W lokalizacji Halley lód osuwa się około 1,5 m dziennie w kierunku morza, ale aby zachować dokładność, pomiary naukowe stacji muszą być przeprowadzane rok po roku w tym samym miejscu.

Halley VI jest jednak pierwszą przenośną stacją badawczą na Antarktydzie. Osiem połączonych ze sobą kapsuł – przypominających gigantyczne, kolorowe wagony kolejowe, które można odizolować, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się ognia – stoi na hydraulicznych nogach osadzonych na ogromnych, ośmiometrowych nartach. Oznacza to, że zasobniki można od siebie odłączyć, przeciągnąć za pomocą buldożerów w nowe miejsce i ponownie złożyć całą stację.
Projekt ten jest dobrze wykorzystywany, ponieważ Halley jest obecnie przenoszony, aby uniknąć przepaści otwierającej się w pobliskim lodzie.
Halley VI jest zarówno efektowny, jak i wygodny.

Bijou pokoje sprawiają wrażenie eleganckiego, niedrogiego hotelu. Wnętrza utrzymane są w żywych czerwieniach, błękitach i zieleniach, aby zrekompensować brak koloru na zewnątrz. Stół bilardowy i sofy Halleya znajdują się pod jedyną na Antarktydzie przestrzenią wewnętrzną o podwójnej wysokości, stylowo oświetloną – w każdym razie poza miesiącami zimowych ciemności – przez wysokie, półprzezroczyste okna. Obok baru wspinają się po kręconych schodach, wyłożonych aromatyczną okleiną z cedru libańskiego, wybraną tak, aby stymulować często pomijane zmysły w prawie całkowicie pozbawionym zapachu środowisku Antarktyki.

„Wszystkie najnowsze bazy wyglądają dobrze, podobnie jak nauka – jest to odzwierciedleniem priorytetów naszej epoki” – mówi Anne-Marie Brady.
Republika Południowej Afryki była jednym z pierwszych krajów, który rozwiązał problem gromadzenia się śniegu dzięki bazie SANAE IV, otwartej w 1997 roku. Została zaprojektowana z nogami przypominającymi szczudła, dzięki którym śnieg wiał pod budynek.

Niemcy zastosowali tę samą koncepcję w swojej bazie Neumayer III, otwartej w 2009 roku, z dodatkowym udoskonaleniem. Szesnaście filarów hydraulicznych pozwala co roku podnosić całą dwukondygnacyjną konstrukcję o około metr. Następnie podnosi się stopę każdego filaru i umieszcza na nowej, twardej podstawie z ubitego śniegu.



Kolejnym elementem architektury Antarktyki, który stał się krytyczny, jest efektywność energetyczna. Większość stacji napędzana jest polarnym olejem napędowym, który jest drogi, zanieczyszcza środowisko i jest trudny w transporcie. Belgijska stacja Princess Elisabeth, aerodynamiczna kapsuła wzniesiona na stalowych nogach, jest pierwszą o zerowej emisji.
Od inauguracji w 2009 roku jest on całkowicie zasilany energią słoneczną i wiatrową i nawet tutaj nie ma ogrzewania. Warstwowa konstrukcja stacji oznacza, że temperatura wewnątrz stacji jest utrzymywana dzięki ciepłu odpadowemu generowanemu przez systemy elektryczne i działalność człowieka, a gęsta izolacja ścian zmniejsza straty ciepła prawie do zera.



O ile stacja Księżniczki Elżbiety wygląda jak wyjęta z filmu o Bondzie, o tyle najnowsza chińska stacja na Antarktydzie, Taishan – czwarta – została porównana do latającego spodka. Został zbudowany w pośpiechu w 45 dni w latach 2013–2014 i ma przetrwać tylko kilka lat.

„Chiny prawdopodobnie rozpoczną w tym roku budowę piątej stacji” – mówi Anne-Marie Brady.
Podobnie jak cała reszta, niewielu ludzi kiedykolwiek to zobaczy.
Źródło https://www.bbc.com/news/magazine-38574003