Być może największym dramatem współczesnego człowieka nie jest to, że ma za mało, ale to, że ma nie to, czego naprawdę pragnie. Że nie wie już, czy to, co robi, to jego wybór, czy tylko automatyczna reakcja na „tak trzeba”. I że zatracił gdzieś zdolność pytania samego siebie: Kim jestem naprawdę, kiedy nikt nie patrzy? Czy to życie jest moje? Czy naprawdę jestem wolny, skoro żyję cudzym scenariuszem?
Bo największe więzienie, jakie człowiek może sobie stworzyć, to życie według cudzych zasad, ignorując głos własnego serca.