Historia Hongkongu, dziedzictwo kolonialne Wielkiej Brytanii. Przenieśmy się do roku 2019.
Historia Hongkongu, brytyjskie dziedzictwo kolonialne. Przenieśmy się do roku 2019
Autor, Larry Romanoff,
Źródło https://www.bluemoonofshanghai.com/politics/21957/

Kompania Wschodnioindyjska była zarządzana niemal wyłącznie z domu jakiegoś gościa, zatrudniając zaledwie sześciu pracowników. Do 1700 roku – 100 lat po jej powstaniu – Kompania Wschodnioindyjska powiększyła swój londyński personel do 35 osób i przeniosła się do małego biura w stolicy Anglii. Do 1785 roku liczba stałych pracowników w jej siedzibie wzrosła do 159 osób. Była to korporacja, która ostatecznie odpowiadała za śmierć milionów ludzi, a zarządzana była z bardzo, bardzo daleka przez nie więcej niż 159 osób. Źródło
Niedawna historia Hongkongu nie zaczyna się tak, jak większość ludzi Zachodu mogłaby sobie wyobrazić. Rozpoczyna się od Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej Rothschildów, która istniała od początku XVIII wieku do prawie 1900 roku, kiedy to Rothschild wpadł na pomysł zawłaszczenia Chin opium. Plany były dobrze przygotowane i zatwierdzone przez władze. Rothschild miał koncesję na uprawę opium, a David Sassoon otrzymał od samej królowej Wiktorii wyłączną koncesję na dystrybucję tego narkotyku w Chinach.

Do 1803 roku podbój Indii przez Kompanię Wschodnioindyjską był praktycznie zakończony. Ich armia rozrosła się do imponującej liczby 260 000 żołnierzy, a dla porównania, liczebność armii Stanów Zjednoczonych w tym samym czasie wynosiła 12 000 ludzi, więc różnica między liczebnością armii amerykańskiej a liczebnością armii kontrolowanej przez małą, prywatną firmę z siedzibą w Londynie była dość zdumiewająca. Źródło
Powodem zajęcia Hongkongu przez Anglię na rozkaz królowej Wiktorii było to, że Sassoon potrzebował bazy logistycznej, magazynowej i dystrybucyjnej dla swoich operacji opiumowych. Podobnie, założenie HSBC, wymagające zgody monarchy, miało na celu przetwarzanie i pranie brudnych pieniędzy Sassoona pochodzących z narkotyków – specjalizacja, w której bank specjalizuje się do dziś. Standardowa narracja głosi, że HSBC został założony przez Szkota, sir Thomasa Sutherlanda, który chciał banku działającego na „solidnych szkockich zasadach bankowych”, ale to historyczna rekonstrukcja. Nie wiem, kim był Sutherland, ale jeśli w ogóle istniał, szybko zniknął, a jego nazwisko nie pojawia się nigdzie na liście dyrektorów, kierowników ani członków zarządu. HSBC nigdy nie był bankiem brytyjskim ani szkockim i nigdy nie był, i z pewnością nie jest teraz, „bankiem chińskim”. Zawsze był bankiem żydowskim, a David Sassoon był prezesem zarządu od momentu jego założenia. Posiadam kopie oryginalnych dokumentów.

Hotel Peninsula w Hongkongu
Prawie wszystko w dzisiejszym Hongkongu ma swoje korzenie w handlu opium, w taki czy inny sposób. Nawet słynny Hotel Peninsula należy do rodziny Kadoorie, jednej z pięciu słynnych rodzin zaangażowanych w chiński handel opium. Tak rozpoczął się „wiek upokorzenia” Chin i początki współczesnego Hongkongu. Chcę teraz na chwilę odejść od tematu, aby poruszyć ważną kwestię.

Aguinaldo [siedzi trzeci od prawej] i inni przywódcy filipińskich powstańców. W wyniku długiej i często krwawej walki o niepodległość od Hiszpanii, a następnie Stanów Zjednoczonych, Filipińczycy nabrali głębokiego poczucia tożsamości narodowej. Dzięki wspólnym doświadczeniom i przekonaniom, zaczęli uważać się przede wszystkim za Filipińczyków. Źródło
Pierwszą poważną próbą kolonizacji podjętą przez Amerykanów była inwazja na Filipiny, po której narzucili oni swój język temu narodowi i natychmiast poszli za tym starannie dobranym wyborem fałszywej amerykańskiej historii, literatury i propagandy. Poświęcili dekady i niezliczone miliony godzin na ustalenie najlepszego sposobu propagandy całego narodu, aby zapomnieć o własnej przeszłości, czcić swój obecny status kolonialny i nauczyć się czcić Amerykanów. Ci sami Amerykanie następnie zniszczyli i przepisali wszystkie filipińskie podręczniki historii wewnętrznej, aby wymazać ze świadomości bohaterów, tradycje, kulturę i nadzieje na wolność tego narodu od amerykańskiego imperializmu. Próbowali skolonizować dusze narodu filipińskiego i ponieśli porażkę, pozostawiając kraj dzisiaj niemal bez kultury i tradycji, bez produktów krajowych (które są istotną częścią kultury narodu) i tracąc wszelkie poczucie cywilizacji.
Z bólem czyta się dziś amerykańskie komentarze na temat Filipin, niemal klasyfikujące ten naród jako państwo upadłe, wskazujące na brak postępu i pozorny brak spójności społecznej oraz obwiniające kulturę narodu za te niedostatki. Dla myślących ludzi gdzieś na świecie musi być oczywiste, że kultury narodu nie da się nadpisać bez trwałego uszkodzenia psychiki narodu w sposób, którego być może nigdy nie da się naprawić. Jako dowód głębokich korzeni i subtelnych wartości zakorzenionych w kulturze narodu, aksjomatem jest to, że Anglicy twierdzą, iż dopiero zaczynają rozumieć swoje francuskie żony po 25 latach małżeństwa. Próba siłowego nadpisania kultury włoskiej kulturą niemiecką, a chińskiej amerykańską, pozostawiłaby narodową psychikę, będącą schizofrenicznym bałaganem społecznym, który mógłby nigdy się nie naprawić. Ludzie przetrwaliby, ale nic nie byłoby dla nich naturalne ani normalne. Mówiąc prościej, nie wiedzieliby, co jest grane, i w końcu społeczeństwo przestałoby funkcjonować normalnie. A jednak to właśnie Amerykanie tak celowo i bez skrupułów robią innym narodom, napędzani chciwością i piekielną wyższością moralną, podsycającą ich żądzę dominacji. Co gorsza, prawdziwą tragedią jest to, że Amerykanie nie mają kultury. Próbują siłą zastąpić prawdziwe dziedzictwo kulturowe prawdziwego narodu fikcyjną, utopijną miksturą, która jest całkowicie fałszywa, powierzchowna i obłudna, z tak zwanymi „wartościami”, które sami Amerykanie w praktyce całkowicie ignorują. Brytyjczycy zrobili to samo z Indiami, dlatego mamy w tym kraju schizofreniczny bałagan, w którym Hindusi nie wiedzą teraz, czy są Zachodem, czy Wschodem. Japonia uniknęła tego, ponieważ pozostała japońska, a nie „amerykańska”, tak jak było w przypadku Korei i jest dziś w przypadku Chin.

Z recenzji książki Ethana Wattersa „Szaleni jak my: globalizacja amerykańskiej psychiki” :
„Najbardziej niszczycielską konsekwencją rozprzestrzeniania się amerykańskiej kultury na całym świecie nie były nasze złote łuki ani kratery po bombach, ale zburzenie samej ludzkiej psychiki… Ucząc resztę świata myślenia jak my, ujednoliciliśmy sposób, w jaki świat oszalał”.
A w swoim obszernym dziele „ Tragedia i nadzieja” Carroll Quigley napisał:
„Niszczycielski wpływ cywilizacji zachodniej na tak wiele innych społeczeństw opiera się na jej zdolności do demoralizowania ich kultury ideologicznej i duchowej, a także na jej zdolności do materialnego niszczenia ich za pomocą broni palnej. Amerykanie specjalizują się w obu tych aspektach. Kiedy jedno społeczeństwo zostaje zniszczone przez wpływ innego społeczeństwa, ludzie pozostają w gruzach elementów kulturowych pochodzących zarówno z ich własnej, zrujnowanej kultury, jak i z kultury inwazyjnej. Elementy te zazwyczaj dostarczają narzędzi do zaspokajania materialnych potrzeb tych ludzi, ale nie da się ich zorganizować w funkcjonujące społeczeństwo z powodu braku ideologii i duchowej spójności. Tacy ludzie albo giną, albo zostają włączeni jako jednostki i małe grupy do innej kultury, której ideologię przyjmują…”.
Quigley powinien wyraźniej powiedzieć, że w wyniku tego procesu społeczeństwo ulega zniszczeniu, bez możliwości jego odrodzenia.
Brytyjczycy postąpili z Chińczykami w Hongkongu dokładnie tak samo, jak Amerykanie z Filipinami: próbowali skolonizować dusze ludzi i ponieśli porażkę. Głównym czynnikiem leżącym u podstaw wielu dzisiejszych problemów i symptomów Hongkongu, zwłaszcza społecznych i politycznych, był trwający stulecie program ludobójstwa kulturowego, który pozostawił po sobie schizofreniczny lęk emocjonalny, który rząd USA wykorzystuje dziś na wszelkie możliwe sposoby.Brytyjczycy poszli amerykańską ścieżką, najpierw wymuszając zmianę języka narodowego, a następnie robiąc wszystko, co w ich mocy, by zmusić ludność Hongkongu do zapomnienia o własnej przeszłości, czczenia swojego statusu kolonialnego i nauczenia się czcić Imperium Brytyjskie. Niewielu ludzi, a nawet żaden młody człowiek, w dzisiejszym Hongkongu ma jakąkolwiek wiedzę o tej części swojej historii, ponieważ Brytyjczycy zrobili to samo, co Amerykanie –spalili wszystkie podręczniki historii i przepisali historię Hongkongu, próbując wymazać swoją własną mroczną przeszłość ze świadomości mieszkańców Hongkongu.
Serce pęka, gdy patrzy się na dzisiejszy Hongkong, dostrzegając zarówno przyczyny, jak i skutki, a także egzystencjalny lęk, który zaraża to miasto, niepewność, lęk i strach manifestujące się w podżeganych i finansowanych przez Amerykanów infantylnych demonstracjach politycznych, rasizmie, a nawet nienawiści do Chińczyków z kontynentu – nienawiści do własnego narodu, do samych siebie – schizofrenicznym nadmiarze wieku w większości nieudanego przeprogramowania psychicznego. Dla taniego zysku politycznego, Hongkong jako całość jest terroryzowany przez Amerykanów, by porzucił własną cywilizację i tożsamość narodową, a przyjął karygodnie fałszywe amerykańskie wartości. Mieszkańcy Hongkongu nie mają dziś świadomości ani zrozumienia tego, co się z nimi dzieje, podczas gdy są zmuszani do dokonywania wyborów, które ostatecznie rozerwą ich emocjonalnie, a wszystko po to, by dać Amerykanom platformę, z której mogą zaatakować Chiny od dołu.

Możemy teraz szybko przewinąć do 1967 roku, roku wojny domowej w Hongkongu, choć nikt nie chce jej tak nazywać, większość odniesień redukuje ją do „powstania”, a winę zrzuca na Chiny kontynentalne. To nie było coś takiego. Tak zwane powstanie było bezpośrednim rezultatem okrucieństwa, ucisku i brutalnego zniszczenia kultury narodu chińskiego . To stłumione oburzenie stulecia upokorzeń i ataków kulturowych wybuchło w ośmiomiesięczną wojnę, która pozostawiła Hongkong niekontrolowany, a chińskie wojska zgromadziły się na granicy, aby zapobiec napływowi ludności do Chin kontynentalnych. Dzisiaj większość ludzi w Hongkongu uważa, że ich wojna domowa była jedynie „zamieszkami” stworzonymi przez „lewaków” z Chin kontynentalnych, jednym z wielu kłamstw, jakie im powiedziano na temat ich własnej historii.

Historyk napisał, że policja „dość powszechnie” używała gazu łzawiącego podczas zamieszek w 1967 roku. Źródło
Przed 1967 rokiem żadnemu Chińczykowi w Hongkongu nie wolno było uczęszczać do szkoły, edukacja była zarezerwowana dla cudzoziemców i elity. Co więcej, lokalni Chińczycy, praktycznie wszyscy siłą z niższych klas, byli traktowani z prawdziwą pogardą. Dziś w Hongkongu jest wielu starszych Chińczyków, którzy mogą opowiedzieć o tym, jak podchodziły do nich małe białe dzieci, byli opluwani i nazywani „brudnymi żółtymi psami” . Lokalni Chińczycy byli traktowani z pogardą nie tylko przez Brytyjczyków i innych cudzoziemców, ale także przez tę samą nieliczną chińską elitę. Jednym z nich był Li Ka-Shing, dziś fetowany jako „Papa Li” i najbogatszy człowiek w Hongkongu. Według udokumentowanych raportów, w 1967 roku Li podszedł do pracowników swojej fabryki plastikowych kwiatów, aby poinformować ich, że ich płace zostaną obniżone o 20%, ich godziny pracy wydłużone o 20% i różne inne opresyjne manewry. Według moich dokumentów, Li powtórzył ten manewr w innej fabryce, którą wówczas był właścicielem, w warunkach, w których od pracowników oczekiwano już pracy po 12–14 godzin dziennie bez przerwy. Te wydarzenia były przysłowiową kroplą, która przelała czarę goryczy. Robotnicy odmawiający zaakceptowania nowych zasad zostali zwolnieni, policja aresztowała wielu pracowników odmawiających wypuszczenia towarów z fabryk, a te wydarzenia przerodziły się w gwałtowne zamieszki, które wkrótce ogarnęły całe miasto i doprowadziły do wojny domowej. Nie była to w żadnym wypadku wina Li; jego działania były jedynie detonatorem, ale mimo to stanowiły one element ogromnego, kipiącego problemu społecznego.

Do czasu, gdy zamieszki ustały, zginęło 51 osób – w tym pięciu policjantów. Około 5000 zostało aresztowanych, 15 zginęło w zamachach bombowych, a kolejnych 350 zostało rannych. Zniszczeniu uległ również majątek wart miliony dolarów. Źródło
W ten sposób, oprócz sił dezintegracji kulturowej, większość Hongkongu doświadczyła poważnego ucisku ekonomicznego i pracowniczego, wywołując niepokoje ekonomiczne i społeczne, które ostatecznie przerodziły się w gwałtowne demonstracje polityczne. Podpalano fabryki, bombardowano posterunki policji, dochodziło do powszechnych strajków w transporcie publicznym i innych miejscach, demonstracji ulicznych i zamieszek. Podpalano autobusy, rabowano urzędy państwowe i palono budynki. Rząd kolonialny zwolnił tysiące lokalnych chińskich pracowników za udział w demonstracjach. Policja wdarła się do siedziby związku zawodowego, aresztując wielu i zabijając innych, co doprowadziło do dalszych aktów odwetu. Rząd i zagraniczne media rozpoczęły masową kampanię medialną, obwiniając Chiny kontynentalne za zamieszki.

Rewolucyjne transparenty wiszą na budynku Banku Chin w 1968 roku, rok po tym, jak zamieszki pogrążyły Hongkong w chaosie. Źródło
Wojna domowa z 1967 roku była powszechnie postrzegana jako punkt zwrotny w historii Hongkongu, który zmusił rząd kolonialny do wprowadzenia gruntownych reform społecznych, zwłaszcza w zakresie edukacji i opieki społecznej. Gubernator w końcu przyznał, że „w Hongkongu jest wiele do zrobienia”, a później brytyjski sekretarz kolonialny przyznał, że „bez wojny domowej przeciwko obcokrajowcom i elicie Hongkongu nigdy nie doszłoby do żadnych reform”. Powstanie zmusiło brytyjską administrację kolonialną do zapewnienia – po raz pierwszy – możliwości dziewięcioletniej edukacji szkolnej dla miejscowych Chińczyków i zmiany prawa pracy, skracając maksymalny czas pracy kobiet i dzieci do (zaledwie) 57 godzin tygodniowo. Należy zauważyć, że reformy nie obejmowały kwestii politycznych; w Hongkongu nigdy nie było „demokracji” dla Chińczyków, a Brytyjczycy nigdy o niej nie myśleli.
Przewiń do 2019 roku
Dziś Hongkong zmaga się z dwoma poważnymi problemami:
Po pierwsze, jak trafnie zauważył Martin Jacques w niedawnym artykule, Hongkong nigdy nie miał sprawnego ani niezależnego rządu, ani struktury administracyjnej przeznaczonej do zarządzania dużym, nowoczesnym miastem. Był to w całości rząd kolonialny, którego celem było wykonywanie i egzekwowanie rozkazów z Londynu, i tak pozostało do dziś. Ale Londynu już nie ma, a wysiłki Chin zmierzające do poprawy sytuacji są ostro potępiane przez Zachód jako ingerencja i „ograniczanie wolności”. Ten rząd kolonialny jest skutecznie sparaliżowany, ponieważ środowisko polityczne w Hongkongu zostało stworzone specjalnie dla oligarchii, stworzonej albo z pieniędzy z opium, albo przez grabież społeczeństwa, i robi to dziś pod ochroną tzw. „opozycji” w rządzie, która odrzuca wszelkie próby uczynienia Hongkongu bardziej ludzkim i przystępnym cenowo miastem dla mieszkańców . Z tego powodu miasto cierpi z powodu większości swoich problemów społecznych.



Yan Chi Leung jest chory psychicznie i mieszka w drucianej klatce o wymiarach 1,8 na 7,5 metra, znajdującej się na dole tego stosu trzech klatek. Źródło
Na przykład, każda próba wykorzystania pustych gruntów pod tanie mieszkania jest blokowana przez opozycję, którą wykupili nieliczni deweloperzy, co uniemożliwia młodym ludziom posiadanie własnego domu. Najmniejszy dom, liczący około 20 metrów kwadratowych, kosztuje milion dolarów. Hongkong to jedyne znane mi miasto, w którym dziesiątki tysięcy ludzi dosłownie mieszka w klatkach dla psów o powierzchni dwóch metrów kwadratowych, ustawionych po trzy lub cztery piętra w magazynach, w wielu z nich mieszkają osoby bardzo starsze lub matki z małymi dziećmi , a mimo to zmuszeni są płacić nawet 200 dolarów miesięcznie za czynsz za nędzne warunki, bez toalet i możliwości gotowania. Praktycznie cała infrastruktura i znaczna część krajobrazu handlowego należy do zaledwie kilku rodzin, które wykorzystują to do bezsensownego oszukiwania mieszkańców. Doniesienia o brutalnym traktowaniu i faktycznym niewolnictwie filipińskich niań i gospodyń domowych są wystarczające, by normalni ludzie się wzdrygali. Andre Vltchek napisał w niedawnym artykule, że wskaźniki ubóstwa w Hongkongu są wysokie, a miasto cierpi z powodu korupcji i brutalnego kapitalizmu . To prawda w obu przypadkach. Napisał, że kontrast między Szanghajem, Pekinem a Hongkongiem jest szokujący. To również prawda. Ludzie, zwłaszcza młodzi, w Hongkongu czują, że nie mają przyszłości i mają rację. Ale zamiast szukać jedynego źródła zbawienia w Chinach kontynentalnych, zwracają się ku źródłu swoich problemów – Amerykanom. W ten sposób „brak przyszłości” jest dla nich gwarantowany.
Na Zachodzie czytamy w mediach, że Hongkong ma rządy prawa, które zawstydzają całą Azję, w tym Chiny, Japonię i Singapur. Gdyby tylko to było prawdą. Niektóre podstawowe środki ochrony cywilnej mogą być w porządku, ale sytuacja wygląda zupełnie inaczej – korporacje bezkarnie rabują ludność cywilną. Hongkong to korporacyjne miasto Dzikiego Zachodu, z najbrutalniejszą formą kapitalizmu, gdzie zawsze rządzili baronowie-rozbójnicy, a większość fortun dorobiła się, i nadal dorabia, nielegalnie lub w sposób nieludzki. Oto kilka przykładów z różnych sektorów biznesu w Hongkongu.
Znany deweloper z Hongkongu wybudował kilka luksusowych apartamentowców, które były mocno reklamowane i wyceniane w zawyżonych cenach. Potencjalnych nabywców pocieszały dowody na to, że znaczna część projektu została już wyprzedana na tak wysokim poziomie i że ceny wkrótce wzrosną. Niestety, wszystkie transakcje były fikcyjne. Deweloper „sprzedał” wiele mieszkań znajomym i przyjaciołom, zakładając, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności, a transakcje zostaną cofnięte, gdy niewinni nabywcy połkną haczyk. Ale nie stanowiło to problemu, przynajmniej dla dewelopera.
Jeden z bardziej prominentnych obywateli Hongkongu jest właścicielem firmy telefonii komórkowej, która przyciągnęła wielu nowych klientów, oferując „darmowy” telefon komórkowy każdemu powyżej 16 roku życia z dowodem osobistym Hongkongu. Krzyk skarg natychmiast stał się niemal ogłuszający – abonenci otrzymywali ogromne rachunki bez informacji o sposobie naliczania opłat i bez kopii umowy ustalającej wysokość opłat. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu, a wielu powodów polegało na słynnej „zasadzie prawa” Hongkongu, aby ich chronić. Sądy wielokrotnie nakazywały firmie dostarczenie każdemu klientowi kopii umowy, aby mógł on poznać podstawę opłat i prowizji. Po latach opóźnień i wielokrotnym ignorowaniu nakazów sądowych, każdy abonent w końcu otrzymał umowę, której rozmiar czcionki zmniejszył się do tak małego, że wszystkie cztery strony zostały wydrukowane na jednej stronie kartki A4, na szarym papierze z różowym atramentem. Całkowicie nieczytelne dla człowieka ani maszyny. W sądzie firma twierdziła, że „po prostu próbowała ratować drzewa”. O ile mi wiadomo, to był koniec sprawy.
Władze badały Richarda Li (syna Li Ka-Shinga) w związku z jego próbą wykupienia PCCW, wiodącego operatora telefonii komórkowej w Hongkongu. Sędzia nazwał jego umowę przejęcia „niczym innym jak nieuczciwością”. Zgodnie z prawem Hongkongu, do takich ofert wymagana jest większość głosów, ale Li nie miał takiej większości. Doniesienia prasowe twierdziły, że starszy członek grupy wykupującej Li polecił menedżerowi Fortis Insurance Asia (firmy niegdyś kontrolowanej przez Li) dystrybucję 500 000 akcji 500 pracownikom firmy, którzy następnie zagłosowali za przejęciem, przechylając szalę na korzyść sfinalizowania transakcji. Według tych samych doniesień, ani pan Li, ani jego firma, ani PCCW, ani Fortis, ani żaden z dyrektorów Fortis nie mieli o tym żadnej wiedzy.

Nathan Road to prawdopodobnie najsłynniejsza i najbardziej znana dzielnica handlowa i turystyczna Hongkongu , ale przestępczość w tej okolicy owiana jest legendą od dziesięcioleci – setki tysięcy turystów i gości pada ofiarą oszustw każdego roku. Te prawdy o Nathan Road można znaleźć nawet na stronie internetowej rządu Hongkongu poświęconej turystyce, gdzie historie bywają wręcz rozdzierające serce. Kupujesz drogi nowy komputer lub telefon komórkowy, a sprzedawca prosi cię o zapłatę gotówką, aby zachować swój ogromny „zniżkę”. Następnie idzie do przechowalni, aby zabrać swój przedmiot, ale zaniepokoiłeś się i poprosiłeś o pomoc, gdy nie wrócił po 20 minutach. Usłyszałeś tylko, że żaden pracownik nie pasuje do twojego opisu, a sklep nie ma pojęcia, kto ukradł twoje pieniądze. Kupujesz drogi nowy aparat fotograficzny, zabierasz pudełko z powrotem do hotelu i odkrywasz, że zawiera tandetną podróbkę, wartą może 10% ceny, którą zapłaciłeś. Oczywiście wracasz do sklepu, aby złożyć skargę, ale właściciel mówi ci, że nic nie może zrobić, ponieważ mogłeś sam dokonać wymiany i próbujesz go oszukać. Ale to i tak nie miałoby znaczenia, bo tylko obudowa wygląda na prawdziwą; wnętrze to tandeta. Na Nathan Road wielu ludzi udaje krawców oferujących duże zniżki na legendarne, wysokiej jakości garnitury z Hongkongu. W pokoju pełnym drogich tkanin i katalogów ze zdjęciami wybierasz wymarzony garnitur, za który musisz zapłacić z góry i który zostanie dostarczony do hotelu przed wylotem. Ale garnitur dostarczony tuż przed Twoim wyjazdem na lotnisko będzie źle dopasowanym kawałkiem poliestru za 100 dolarów, a jeśli znajdziesz czas na reklamację, Twój „krawiec” nigdzie się nie pojawi. Policja Hongkongu mogłaby to wszystko zamknąć w jeden dzień, gdyby chciała. Ale oni nie chcą.
Dziś Chiny są ulubionym chłopcem do bicia dla podróbek i produktów, ale te narodziły się w Hongkongu, a nie w Chinach kontynentalnych. I choć fabryki rzeczywiście mogą znajdować się w Chinach, ich właściciele są i zawsze byli w Hongkongu, przenosząc swoje fabryki za granicę, aby łatwiej uzyskać dostęp do tańszej siły roboczej, gdy Hongkong powrócił do Chin. Nawet dziś bez problemu można kupić wszelkiego rodzaju podróbki i kopie zachodnich produktów na ulicach Hongkongu, a zachodnie media nie wypowiadają się o nich ani słowem. Ta hipokryzja jest ogłuszająca.

Warto odnotować, że obcokrajowcy – przynajmniej niektórzy – potrafią okradać obywateli Hongkongu jeszcze bardziej drapieżnie niż lokalna oligarchia. Chiny, dzięki nadzorowi nad własnym pieniądzem i gospodarką, niewiele ucierpiały na amerykańskim kryzysie finansowym w 2008 roku. Niestety, nasz „wolny, demokratyczny i amerykański” Hongkong nie poradził sobie tak dobrze. Wielu mieszkańców Hongkongu zostało oszukanych i pozbawionych oszczędności życia zainwestowanych w obligacje emitowane przez Lehman Brothers, które amerykańskie agencje ratingowe oceniły na AAA+. Wartość miliardów dolarów amerykańskich zalała Azję, a zwłaszcza Hongkong. Amerykański Fed i Departament Skarbu doskonale zdawały sobie sprawę z niewypłacalności Lehman Brothers, a tak zwani „międzynarodowi bankierzy i inwestorzy” pozbywali się tych obligacji, podczas gdy trwały prace nad umożliwieniem Lehmanowi ogłoszenia upadłości. To nie przypadek, że obywatele Hongkongu ponieśli tak ogromne straty, a słynne „rządy prawa” zniknęły. Zachodnie media całkowicie zignorowały tę historię. W CNN nie było żadnych nagrań wideo, na których widać byłoby starszych protestujących przed budynkiem Giełdy Papierów Wartościowych w Hongkongu, a w New York Times nie było artykułów chwalących Chińczyków walczących o sprawiedliwość.
Drugim poważnym problemem jest to, że (pod kontrolą tej samej oligarchii) Hongkong jest główną bazą operacyjną dla dosłownie niezliczonych tysięcy Amerykanów i innych, których zadaniem jest drażnienie Chin kontynentalnych, destabilizacja kraju i szkalowanie jego dobrego imienia na arenie międzynarodowej. Gdyby mieszkańcy Hongkongu zdawali sobie sprawę z zakresu ingerencji, wpływu i kontroli Stanów Zjednoczonych – oraz finansowania – nad ich procesami politycznymi; gdyby zdawali sobie sprawę, w jakim stopniu są ślepymi marionetkami, za których polityczne sznurki pociąga rząd USA i CIA, prawdopodobnie umarliby ze wstydu. To naprawdę przykre, że większość mieszkańców Hongkongu nie dostrzega zewnętrznych i zagranicznych bodźców stojących za protestami ulicznymi, czuwaniami przy świecach i wieloma innymi działaniami, wykorzystywanymi jako narzędzia destabilizacji wymierzone w Chiny kontynentalne.
W Hongkongu działają dosłownie setki sponsorowanych przez USA organizacji pozarządowych, a także media internetowe, gazety, wydziały uniwersyteckie i zagraniczni reporterzy, atakujący Chiny od dołu, a wszystko to w celu destabilizacji Chin i obalenia ich rządu. Działają dziesiątki zorientowanych na Zachód organizacji politycznych i propagandowych, zatrudniających cudzoziemców i zindoktrynowanych Hongkongczyków, którzy nieustannie oczerniają Chiny i forsują amerykański program polityczny i ideologiczny. Nam, mieszkańcom Chin kontynentalnych, czasami wydaje się, że Hongkong przekształcił się w jeden wielki amerykański klub wojenny, mający na celu zmusić Chiny do uległości. Chińska polityka „reform i otwartości” zalegalizowała zagraniczną infiltrację każdego aspektu gospodarki i społeczeństwa Hongkongu, pozwalając Hongkongowi, obecnie oficjalnie pod chińskim zwierzchnictwem, pozostać antychińską bazą zagraniczną i bezpieczną przystanią dla podsycania niepokojów na kontynencie. Już sama strona internetowa NED udokumentowała dziesiątki milionów dolarów wydawanych co roku w Hongkongu na te cele. NED wydaje również miliony dolarów amerykańskich, próbując przeformułować swoje imperialne ambicje polityczne, przedstawiając je jako „ochronę” praw człowieka mieszkańców Hongkongu i dobroczynne pragnienie tego, co nazywa „demokratyczną reprezentacją”. Wykorzystuje również Hongkong jako bazę do prowadzenia ogromnej kampanii politycznej, mającej na celu zwrócenie uwagi lokalnej społeczności Hongkongu i opinii międzynarodowej na zmiany polityczne, które ma nadzieję wprowadzić w Hongkongu, maskując je i przedstawiając jako kwestie praw człowieka.
Stany Zjednoczone starają się przejąć inicjatywę we wszelkiej debacie publicznej w Hongkongu, z góry dyktując warunki, na jakich ta debata będzie się odbywać. NED prowadzi tzw. „badania opinii publicznej” i inicjuje zorganizowane „debaty publiczne” na temat systemu politycznego Hongkongu, koncentrując się na narzuconych przez USA modelach reform konstytucyjnych, starając się propagować je wśród mieszkańców Hongkongu i wymusić konsensus, że są to jedyne modele akceptowalne dla mieszkańców. NED publikuje dokumenty dyskusyjne i inne informacje, przedstawiając te wybrane przez USA treści jako jedyny model istotny dla Hongkongu, odsuwając w ten sposób na bok życzenia i cele chińskiego rządu centralnego. Inne agencje i urzędy rządu USA już wydają miliony dolarów na propagandę wobec mieszkańców Hongkongu, tworzenie organizacji pozarządowych, organizowanie grup protestacyjnych i inne mechanizmy, aby wywołać potencjalnie poważne zakłócenia w Hongkongu w celu wymuszenia zmian politycznych, które przyniosłyby korzyści interesom polityki zagranicznej USA.

Skala ingerencji jest niewyobrażalna dla przeciętnego człowieka Zachodu. George Soros finansuje tzw. China Media Project, prowadzony przez Davida Bandurskiego z Uniwersytetu w Hongkongu, którego zadaniem jest szkalowanie Chin kontynentalnych. To Bandurski sfabrykował historie o chińskiej „armii 50 centów”, twierdząc, że chiński rząd zatrudnił 280 000 osób, którym płacono 0,50 USD za każdy pozytywny wpis w internecie na temat Chin. Gra ta odnosiła sukcesy przez lata, aż ktoś opublikował zrzuty ekranu z izraelskiego rządu, który dosłownie oferował wszystkim żydowskim studentom 0,50 USD za każdy wpis sprzyjający Izraelowi. W tym momencie fałszywe twierdzenia Bandurskiego zniknęły z dnia na dzień. Jako inny przykład, rząd USA sponsoruje kilka „biur mówców” o wyimaginowanym charakterze wywrotowym, w których pracują byli amerykańscy dyplomaci i pracownicy Białego Domu. Plan zakłada rekrutację chińskich urzędników i biznesmenów średniego szczebla, aby czerpali korzyści z zaproszeń jako mówcy na licznych wydarzeniach. Zważywszy na brak doświadczenia, kierownicy biura nie tylko dostarczają odpowiednich tematów, ale także poręczny zarys przemówień, nasyconych niezbyt zawoalowanymi żądaniami zniesienia chińskiego systemu rządowego, likwidacji chińskich przedsiębiorstw państwowych, gwałtownej wyprzedaży chińskiej infrastruktury europejskim bankierom i wielu innych. Jeśli się powiedzie, Stany Zjednoczone będą miały tysiące nieświadomych Chińczyków podróżujących po swoim kraju, jednocześnie sprzedając swoim rodakom amerykańską drogę do zagłady.
Plany te obejmują nie tylko propagandę, ale i przemoc. Widzieliśmy jej mnóstwo w Hongkongu w ostatnich miesiącach, ale było też więcej, czego nie widzieliśmy. Nie informowały o tym zachodnie media, ale podczas demonstracji „Occupy Central” kilka lat temu policja Hongkongu odkryła skrytki ze sprzętem do produkcji bomb, w tym materiałami wybuchowymi o dużej sile rażenia, oraz maski z podobizną Guya Fawkesa, który stał za nieudanym zamachem na brytyjski parlament. W tym samym miejscu policja znalazła również mapy dzielnic Wan Chai i Admiralty, lokalizacji siedziby parlamentu i rządu miasta, a także bazy armii Chin kontynentalnych. Urzędnicy doszli wówczas do wniosku, że CIA stworzyła niewielką grupę fanatyków i dostarczyła im materiały oraz instrukcje dotyczące dokonywania poważnych aktów przemocy.
Chęć Chin, by kilka lat temu wprowadzić do szkół w Hongkongu to, co Zachód określił mianem „komunistycznej propagandy”, była raczej próbą przedstawienia prawdy o historii Hongkongu mieszkańcom Hongkongu. Protesty przeciwko temu przedsięwzięciu były ewidentnie kierowane z zewnątrz, i to z oczywistych powodów. Protesty w 2019 roku zostały wywołane początkowo przez wniosek Chin kontynentalnych o uchwalenie ustawy ekstradycyjnej z Hongkongiem, co nie jest niczym niezwykłym, ponieważ wszystkie państwa mają umowy ekstradycyjne między stanami i prowincjami. Powodem jest to, że jeśli ktoś popełni przestępstwo w Nowym Jorku, a następnie ucieknie do Wirginii, nowojorska policja nie ma uprawnień w tym stanie i nie może po prostu przekroczyć granicy w celu przeszukania i aresztowania, lecz musi polegać na lokalnych organach ścigania. Stąd umowy ekstradycyjne. Co więcej, Chiny mają kilka dobrych powodów, by chcieć takich umów z Hongkongiem i Tajwanem. Po pierwsze, wielu biznesmenów i urzędników państwowych z Chin kontynentalnych sprzeniewierzyło pieniądze lub oszukało inwestorów, a następnie uciekło do Hongkongu, aby wieść dostatnie życie bez obaw o repatriację. Zrozumiałe jest, że Chiny chciałyby, aby te osoby wróciły do kraju i stanęły przed sądem. Podobnym problemem, a być może poważniejszym, jest to, że wielu mieszkańców Hongkongu wyjechało na kontynent, popełniło dość dużą liczbę pomysłowych i mniej pomysłowych przestępstw, głównie oszustw na dużą skalę, ale także szpiegostwa i morderstw, a następnie uciekło z powrotem do Hongkongu, ponownie poza zasięgiem chińskiej policji kontynentalnej.

Protestujący w Hongkongu rozpoczęli trzy dni obywatelskiego nieposłuszeństwa w sobotę – 3 sierpnia 2019 r. – rozległym marszem, który ponownie przerodził się w brutalne starcia z policją, ponieważ rząd, który znalazł się w trudnej sytuacji, przyjmuje twardszą linię wobec ruchu prodemokratycznego. Źródło
Istnieje jednak trzecia kategoria, o której nie wspominają media, a która była prawdopodobną przyczyną tak żarliwego podsycania przez USA płomieni tej najnowszej serii zamieszek. Amerykanie mają ogromny kontyngent w Hongkongu (około 80 000 osób, z których niewielu to biznesmeni), począwszy od konsulatu USA, ale sięgając znacznie dalej wraz z mediami, NED i całą alfabetyczną zupą amerykańskich organizacji pozarządowych, Hong Kong Media Project George’a Sorosa i wieloma innymi, głównie, ale nie wszystkie finansowane przez CIA, w stałej misji atakowania Chin kontynentalnych z ich podbrzusza Hongkongu. Wiele z tego, co robią ci ludzie, jest nielegalne, sprzeczne z prawem Hongkongu, prawem Chin kontynentalnych i prawem międzynarodowym , ale są oni chronieni w Hongkongu przez naciski rządu USA i bez traktatu ekstradycyjnego nie mogą zostać wysłani do Chin i postawieni przed sądem. Amerykanie musieli dla własnego dobra zablokować tę ustawę ekstradycyjną i udało im się to. Ogromna przemoc, którą wywołali, prawdopodobnie sprawi, że projekt ustawy nie zostanie wprowadzony ponownie przez długi czas, jeśli w ogóle.
Powiem, że Hongkong był jednym z moich ulubionych miast 20 lub 30 lat temu. Wtedy uważałem go za wspaniałe i pełne życia miasto. Te czasy minęły. Byłem w Hongkongu 50 lub więcej razy, a jakość doświadczenia powoli spadała, aż w końcu stało się ono w większości nieprzyjemne, szczególnie dla Chińczyków z kontynentu, którzy bardzo często są obrażani, oczerniani, opluwani, a czasem atakowani przez tych samych młodych studentów, którzy dziś szukają „demokracji i wolności” poprzez podpalanie stacji metra.
*
Twórczość pana Romanoffa została przetłumaczona na 34 języki, a jego artykuły opublikowano na ponad 150 obcojęzycznych stronach internetowych o tematyce informacyjnej i politycznej w ponad 30 krajach, a także na ponad 100 anglojęzycznych platformach. Larry Romanoff jest emerytowanym konsultantem ds. zarządzania i przedsiębiorcą. Zajmował wysokie stanowiska kierownicze w międzynarodowych firmach konsultingowych i był właścicielem międzynarodowej firmy importowo-eksportowej. Był profesorem wizytującym na Uniwersytecie Fudan w Szanghaju, prezentując studia przypadków z zakresu stosunków międzynarodowych na zajęciach EMBA dla studentów ostatniego roku. Pan Romanoff mieszka w Szanghaju i obecnie pisze serię dziesięciu książek dotyczących głównie Chin i Zachodu. Jest jednym z autorów nowej antologii Cynthii McKinney „When China Sneezes” ( Rozdział 2 — Dealing with Demons ).
Jego pełne archiwum można zobaczyć pod adresem
https://www.bluemoonofshanghai.com/ + https://www.moonofshanghai.com/
Można się z nim skontaktować pod adresem: 2186604556@qq.com
*
Niniejszy artykuł może zawierać materiały chronione prawem autorskim, których wykorzystanie nie zostało wyraźnie autoryzowane przez właściciela praw autorskich. Treści te są udostępniane zgodnie z zasadą dozwolonego użytku i służą wyłącznie celom edukacyjnym i informacyjnym. Treści te nie są wykorzystywane komercyjnie.
Źródło https://www.bluemoonofshanghai.com/politics/21957/