Autor, Eric Dubai
Mitologie starożytnego świata dotyczące magnetycznej góry, czterech kierunkowych rzek i innych, bardziej fantastycznych obiektów na biegunie północnym są szokująco spójne, ale co pierwsi znani odkrywcy, historycy i kartografowie mają do powiedzenia na ten temat? Pytheas, najwcześniejszy odnotowany odkrywca Bieguna Północnego z IV wieku p.n.e., twierdził, że odkrył wyspę, którą nazwał „Thule”, najdalej wysuniętą na północ krainę, a jego relacja brzmiała prosto ze starożytnej mitologii. W swojej zaginionej książce zatytułowanej „Na oceanie” – napisał Pytheas – „wyspa liczyła ponad czterdzieści tysięcy stadionów, a w tym rejonie nie było już ani lądu, ani morza, ani powietrza, lecz rodzaj substancji zbetonowany ze wszystkich tych elementów, przypominający płuca morskie – rzecz, w której zawieszona jest ziemia, morze i wszystkie żywioły; i jest to rodzaj więzu spajającego wszystko, po którym nie można ani chodzić, ani po nim żeglować. Pytheas twierdził, że po dotarciu do najbardziej wysuniętego na północ dostępnego punktu ziemia, powietrze i woda w jakiś sposób stały się jedną substancją podobną do meduzy i były całkowicie nieprzejezdne.
Niewiele pozostało z oryginalnej relacji Pyteasa, ale źródła z drugiej ręki, takie jak Strabon, informują nas o mieszkańcach okolicznych wysp północnych: „mówi on, że jeśli chodzi o zwierzęta i udomowione owoce, niektórych jest całkowicie niedostatek, a innych jest niewiele, i że ludzie żywią się prosem i innymi ziołami, owocami i korzeniami; a gdzie jest zboże i miód, tam też ludzie czerpią od nich napój. Jeśli chodzi o ziarno, mówi, że – ponieważ nie mają czystego słońca – rozbijają je w dużych magazynach, po zebraniu tam wcześniej kłosów; bo klepiska stają się bezużyteczne z powodu braku słońca i deszczu”.
Pliniusz Starszy również opisał podróż Pyteasa w swojej Naturalis Historia (IV.16), stwierdzając, że „w letnie dni słońce zbliżało się do szczytu świata; dzięki naturalnemu obiegowi światła w położonych poniżej częściach Ziemi dni trwają nieprzerwanie przez sześć miesięcy i nieprzerwane noce, gdy słońce wycofuje się w kierunku przeciwnym do zimy. Pytheas z Mareilles pisze, że dzieje się to na wyspie Thule, 6 dni podróży na północ od Wielkiej Brytanii. Pyteas twierdzi, że na północ od Wielkiej Brytanii przypływy wznoszą się o 80 łokci. Najbardziej odległe ze wszystkich jest Thule, w którym wskazaliśmy, że nie ma nocy w środku lata, kiedy słońce przechodzi przez znak Kraba, a z drugiej strony nie ma dni w środku zimy; w istocie niektórzy autorzy uważają, że dzieje się tak przez okres sześciu miesięcy bez przerwy. Jednodniowy rejs z Thule to zamarznięty ocean, nazywany przez niektórych Morzem Crońskim.
„ Najwcześniejsza podróż na północ dotyczy Pyteusza, wybitnego fenickiego astronoma i geografa z Marsylii, który rozkwitł w roku 320 p.n.e. Jego dzieła istniały w V wieku, ale już ich nie znaleziono. Pliniusz i Eratostenes w pełni przyznali się do swoich narracji, chociaż Strabon okazuje wielką wrogość Pyteuszowi, którego relacji odmówił, mówiąc, że „wykorzystał swoją znajomość astronomii i matematyki do sfabrykowania swojej fałszywej narracji”. Pliniusz jednak nie bez powodu uważał, że swoją wiedzę wykorzystuje w badaniach praktycznych. Najnowszy redaktor Strabona nie podziela wątpliwości autora. Według Pliniusza i innych Pyteusz przepłynął Cieśninę Gibraltarską, udając się na północ, na wyspy brytyjskie, dokąd uciekali się jego rodacy, a po pieszej podróży przez Anglię ruszył na północ, do miejsca zwanego „ Thule, sześć dni rejsu z północnej części Wielkiej Brytanii . –Benjamin Franklin DeCosta, „Inventio Fortunata, eksploracja Arktyki na podstawie relacji Mikołaja z Lynn” (4)
Pliniusz Starszy również opisał podróż Pyteasa w swojej Naturalis Historia (IV.16), stwierdzając, że „w letnie dni słońce zbliżało się do szczytu świata; dzięki naturalnemu obiegowi światła w położonych poniżej częściach Ziemi dni trwają nieprzerwanie przez sześć miesięcy i nieprzerwane noce, gdy słońce wycofuje się w kierunku przeciwnym do zimy. Pytheas z Mareilles pisze, że dzieje się to na wyspie Thule, 6 dni podróży na północ od Wielkiej Brytanii. Pyteas twierdzi, że na północ od Wielkiej Brytanii przypływy wznoszą się o 80 łokci. Najbardziej odległe ze wszystkich jest Thule, w którym wskazaliśmy, że nie ma nocy w środku lata, kiedy słońce przechodzi przez znak Kraba, a z drugiej strony nie ma dni w środku zimy; w istocie niektórzy autorzy uważają, że dzieje się tak przez okres sześciu miesięcy bez przerwy. Jednodniowy rejs z Thule to zamarznięty ocean, nazywany przez niektórych Morzem Crońskim.
„ Najwcześniejsza podróż na północ dotyczy Pyteusza, wybitnego fenickiego astronoma i geografa z Marsylii, który rozkwitł w roku 320 p.n.e. Jego dzieła istniały w V wieku, ale już ich nie znaleziono. Pliniusz i Eratostenes w pełni przyznali się do swoich narracji, chociaż Strabon okazuje wielką wrogość Pyteuszowi, którego relacji odmówił, mówiąc, że „wykorzystał swoją znajomość astronomii i matematyki do sfabrykowania swojej fałszywej narracji”. Pliniusz jednak nie bez powodu uważał, że swoją wiedzę wykorzystuje w badaniach praktycznych. Najnowszy redaktor Strabona nie podziela wątpliwości autora. Według Pliniusza i innych Pyteusz przepłynął Cieśninę Gibraltarską, udając się na północ, na wyspy brytyjskie, dokąd uciekali się jego rodacy, a po pieszej podróży przez Anglię ruszył na północ, do miejsca zwanego „ Thule, sześć dni rejsu z północnej części Wielkiej Brytanii . –Benjamin Franklin DeCosta, „Inventio Fortunata, eksploracja Arktyki na podstawie relacji Mikołaja z Lynn” (4)
Klasyczny grecki poeta Pindar napisał, że: „W ich zwyczajach nigdy nie brakuje muzy: liry uderzają, flety płaczą, a wszędzie wirują dziewicze chóry. Ani choroba, ani gorzka starość nie są zmieszane w ich świętej krwi; żyją z dala od pracy i walki”. Przypominając dziwną relację Pyteasa, Pindar stwierdził, że „ani statkiem, ani pieszo nie odnajdziecie cudownej drogi do zgromadzenia Hiperborejczyków”.
Podobnie jak Thule i Hyperborea, Celtowie również mieli swój północny, ziemski raj znany jako „Avalon”. Św. Brandan, syn Finhlogho, słynnego świętego kościoła irlandzkiego, zmarły w 576 roku n.e., jako pierwszy dotarł do tej krainy podczas morskiej podróży na północ. Podobnie jak w innych starożytnych relacjach, św. Brandan wspomniał o fontannie z czterema kierunkowymi strumieniami i twierdził, że istniały tam „wspaniałe zamki i sale zamkowe oświetlone samoświecącymi kamieniami i ozdobione najróżniejszymi drogocennymi klejnotami, których nie da się opisać”.
W 1035 r. arcybiskup Wojciech, wikariusz Skandynawii, wysłał zespół szlachty fryzyjskiej w celu zbadania północnego regionu polarnego, po czym Adam z Bremy spisał swoje doświadczenia w książce „Gesta Hammaburgensis Ecclesiae Pontificum”. Podobnie jak w relacjach o Hiperborejczykach, odkrywcy fryzyjscy twierdzili, że dotarli na wyspę, gdzie napotkali gigantycznych ludzi żyjących w jaskiniach i podziemnych zagłębieniach. Domy gigantów były ozdobione złotem i metalami szlachetnymi, które niektórzy Fryzyjczycy głupio próbowali ukraść i zostali szybko przepędzeni z powrotem na swoje łodzie, pomijając jednego z ich towarzyszy złapanego przez olbrzyma, który „w mgnieniu oka rozerwał go na kawałki na ich oczach .”
Nigdy nie dotarli do Bieguna Północnego ani góry magnetycznej, ale napotkali niesamowitą cechę, która od dawna rzekomo ich otaczała. Starożytna nordycka legenda głosi, że gigantyczny, gwałtowny wir (wir) znany jako „Hvergelmir” lub „Studnia Świata” otacza górę polarną i poprzez cztery, sześciogodzinne codzienne cykle przepychania i ciągnięcia przez podziemne kanały powodują wznoszenie i opadanie pływów na Ziemi. Adam z Bremy tak opisuje śmiertelne spotkanie fryzyjskiego odkrywcy z tą „bezkresną otchłanią”: „nagle wpadli w tę odrętwiającą ciemną mgłę oceanu, której ledwo można było przeniknąć oczami. I oto prąd wahającego się oceanu zawirował z powrotem do tajemniczego źródła i z największą wściekłością wciągnął nieszczęśliwych żeglarzy, którzy w swej rozpaczy myśleli teraz tylko o śmierci, w chaos; mówią, że jest to „bezdenna otchłań” – ta głębokość, w której według doniesień cały przepływ wsteczny morza, który wydaje się zmniejszać, jest wchłaniany i z kolei ponownie wyrzucany, jak zwykle opisuje się rosnące wahania. Gdy partnerzy błagali Boga o łaskę przyjęcia ich dusz, napór morza uniósł część ich statków, lecz jego wyrzucenie do przodu odrzuciło resztę daleko w tyle za innymi. W ten sposób, dzięki pomocy Bożej w odpowiednim czasie, uwolnieni od niebezpieczeństwa, które stanęło przed ich oczami, powstrzymali powódź, wiosłując ze wszystkich sił”.
Oprócz nordyckich legend o Hvergelmir, historyczne wzmianki o tej „Studni Świata” można znaleźć już w VIII wieku naszej ery, kiedy Paulus Diaconus, czyli „Paweł Diakon”, benedyktyński mnich, skryba i historyk Longobardów napisał w swojej Historii Langobardorum, że „Niedaleko brzegu, gdzie ocean rozciąga się bez granic, znajduje się ta bardzo głęboka otchłań wód, którą powszechnie nazywamy pępkiem oceanu. Mówi się, że dwa razy dziennie wsysa fale w siebie i ponownie je wypluwa; jak się okazało, dzieje się to wzdłuż wszystkich tych wybrzeży, gdzie fale napływają i wracają ze straszliwą szybkością. Mówi się, że wir, o którym mówiliśmy, często wciąga statki z taką szybkością, że przypominają lot strzał w powietrzu; a czasami giną w zatoce z bardzo straszliwymi zniszczeniami. Często, gdy już mieli zatonąć, zostają ponownie wyrzuceni przez nagłe uderzenie fal i wyrzuceni stamtąd z tą samą szybkością, z jaką zostali wciągnięci.
Giraldus Cambrensis, czyli „Gerald z Walii”, archidiakon Brecon, historyk i urzędnik królewski króla Henryka II, napisał w swoim dziele „Topographia Hibernica” z 1188 r., że „Niedaleko wysp, na północy, znajduje się zdumiewający wir w morzu, ku któremu ze wszystkich stron napływają prądy fal, aż wlewając się w tajemne zakamarki natury, zostają jakby pochłonięte w otchłani. Jeśli statek przepłynie w tym kierunku, zostaje złapany i wciągnięty przez siłę fal, a następnie wsysany przez wir bez szansy ucieczki. W oceanie są cztery takie wiry, opisywane przez filozofów jako występujące w czterech różnych częściach świata; stąd przypuszczano, że prądy morskie, a także wiatry, regulowane są przez ustalone zasady.
Wzmianka o wirze wodnym znajduje się także w innym dziele „Historia Norwegia” z końca XII w., którego autor, anonimowy norweski mnich, podaje szczególnie szczegółowy opis, stwierdzając: „Tam znajduje się największy ze wszystkich wirów, który pochłania najsilniejsze statki, wsysając je podczas odpływu i wypluwając ich fragmenty z beknięciem podczas przypływu… W samej ziemi znajduje się bardzo głęboka otchłań, a obok niej znajdują się jaskinie z otwartymi ustami, w których znajdują się wiatry, które podobno są wywoływane przez oddech woda, a to jest oddech wichrów. Rzeczywiście, wiatry te poprzez swój oddech przyciągają do nich wody morskie przez ukryte przejścia w ziemi; zamykają ich w podziemiach otchłani, a następnie tą samą siłą wypędzają ich ponownie, powodując fale morskie, wezbrania i wirowanie trąb wodnych. Zdarzają się także trzęsienia ziemi, różne wyładowania oparów i pożary, bo gdy oddech wiatru, wstrzymywany w policzkach ziemi, naciska, aby wybuchnąć, wstrząsa fundamentami świata ze strasznym rykiem i zmusza go do drżenia. Kiedy więc oddech wiatrów walczy z ogniem we wnętrzu ziemi, wówczas nawet w środku oceanu głębiny pękają i widać wyziewy dymu i siarkowe płomienie.
W XIII wieku idea magnetycznej góry na biegunie północnym była na tyle powszechnie znana, że włoski poeta Guido Guinizelli użył jej jako porównania siły miłości swojej kobiety. Przetłumaczony fragment jego wiersza „Madonno, daję ci piękną miłość” brzmi: „W tej krainie pod północnym wiatrem / znajdują się góry magnetyczne / które przekazują powietrzu swoją moc / przyciągania żelaza, ale ponieważ jest daleko / potrzebuje pomocy podobnego kamienia / aby igła kompasu / zwróciła się w stronę gwiazdy polarnej.
W XIV wieku dwie zaginione księgi „Inventio Fortunata” Nicholasa de Lynna i „The Itinerium” Jacobusa Cnoyena wspominają o magnetycznej górze, czterech kierunkowych rzekach i otaczającym je wirze, który podobno zmienia się co 6 godzin, powodując przypływy, porównując je do „ tchnienie Boga” w „marynarce ziemskiej”, wdychając i wydychając wielkie morza. Wiele cytatów z obu ksiąg pochodzi z bardziej współczesnych źródeł, ale niestety wszystkie zachowane kopie zaginęły w starożytności.
Nicholas de Lynn był angielskim zakonnikiem mniejszościowym z Oksfordu, matematykiem, astronomem i odkrywcą żyjącym w latach 1330–1390. Był zafascynowany astrolabium i faktycznie wyprodukował kilka z nich dla patronów i na własny użytek. Jan z Gaunt, książę Lancaster, zlecił nawet Mikołajowi wykonanie astrolabium i „Kalendarium” kompletnych tablic astronomicznych obejmujących lata 1387–1463, które później wykorzystano do tworzenia almanachów żeglarskich. Z tego powodu Nicholas zasłynął jako „Człowiek z astrolabium”, a Geoffrey Chaucer w jego „Traktacie o astrolabium” komplementował go i wychwalał jako geniusza astronomicznego. Jego szacunek jako doświadczonego astronoma i nawigatora wkrótce dotarł do króla Edwarda III, który na początku lat sześćdziesiątych XIV wieku wysłał Mikołaja wraz z zespołem statków na zbadanie Arktyki.
„ Dzieło, dzięki któremu Mikołaj z Lynn będzie najdłużej pamiętany, nie zostało obecnie odnalezione. Jego zniknięcie w żadnych okolicznościach nie jest zaskoczeniem, gdyż z wielu ważnych niegdyś dzieł powszechnie znanych nie zachował się dziś żaden egzemplarz, a z innych zachował się tylko jeden lub dwa egzemplarze. Niestety, o podróżach mieszkańców Mikołaja z Lynn wiemy prawie równie mało, jak o omawianej książce. Wielu odważnych marynarzy wypłynęło z portu Lynn, ale po ich przedsięwzięciu na północy pozostały jedynie skąpe pomniki. Jest jednak jasne, że ich działalność została doceniona przez Edwarda III, podczas gdy ich sąsiedzi z Blakeney byli przez tego króla kilkakrotnie faworyzowani ze względu na ich wyższe zasługi . -Benjamin Franklin DeCosta, „Inventio Fortunata, eksploracja Arktyki na podstawie relacji Mikołaja z Lynn” (19)
To, co wiemy o Nicholasie de Lynn, jego wyprawach polarnych i jego zaginionej książce, pochodzi obecnie z istniejących cytatów oraz cytatów jego współczesnych i czytelników. Jednym z takich ludzi był Jacobus Cnoyen, holenderski odkrywca, który skomponował księgę eposów podróżniczych w języku flamandzkim, również zaginioną w starożytności, ale cytowaną i przedrukowaną w późniejszych, wciąż dostępnych dziełach. Przytacza się, że Cnoyen dowiedział się od „Minoryty” (Nicholas de Lynn), że „duża część napływającego morza polarnego nie zamarzała zimą”. Mówiąc o Mikołaju, Cnoyen napisał: „kapłan, który miał astrolabium, wiązał się z rodzajem Norwegii, w której w roku 1360 n.e. na te Wyspy Północne przybył angielski mniejszość z Oksfordu, który był dobrym astronomem. Pozostawiając resztę grupy, która przybyła na Wyspy, udał się dalej przez całą Północ i spisał wszystkie cuda tych wysp, a także dał królowi Anglii tę księgę, którą nazwał po łacinie Inventio Fortunatae, która książka zaczęła się na 54 stopniu szerokości geograficznej i trwała aż do bieguna.”
Zarówno książki Nicholasa, jak i Cnoyena zawierały szczegółową mapę Arktyki wywodzącą się z podróży Mikołaja, która obejmowała magnetyczną górę na biegunie północnym, 4 kierunkowe strumienie, otaczający wir i okoliczne wyspy. Na szczęście dla potomności wersja tej mapy przetrwała do dziś, ponieważ została wykorzystana do mapy świata Johannesa Ruyscha z 1508 r., a później szczegółowo odtworzona i opublikowana w 1595 r. przez najbardziej znanego kartografa w historii, odpowiedzialnego za najpopularniejsze mapy, jakie kiedykolwiek stworzono, Gerardusie Mercatorze.
W legendzie mapy Ruyscha jako źródło wspomniano o Inventio Fortunata Nicholasa de Lynna, stwierdzającym, że: „W Księdze Szczęśliwego Odkrycia jest napisane, że pod biegunem polarnym znajduje się wysoka skała magnetyczna o obwodzie 33 mil niemieckich. Wzburzone morze otacza tę skałę, jakby woda spływała z wazonu w dół przez otwór prowadzący do czterech ujścia poniżej. Wokół znajdują się wyspy, z czego dwie są zamieszkane. Wyspy te otaczają rozległe i rozległe góry, z których 24 nie pozwalają na zamieszkanie człowiekowi”. Inny napis na mapie Ruyscha opisuje niesamowity efekt magnetyczny polarnej góry lodowej, stwierdzając: „Tutaj kompas statku traci swoją własność i żaden statek z żelazem na pokładzie nie jest w stanie uciec”.
„ Mapa świata autorstwa Johannesa Ruyscha, Universalior cogniti orbis tabula, opublikowana w wydaniu Ptolemeusza Geografii w Rzymie w 1508 roku, przedstawia cztery wyspy wokół Bieguna Północnego; dwa (jeden na północ od Grenlandii i drugi za biegunem) są oznaczone jako „Insula Deserta”; ta na północ od Europy to Hiperborejczycy; a ta na północ od Ameryki nosi nazwę „Aronphei”. Określa wody czterech wysp „Mare Sugenum” i mówi o gwałtownym wirze, który zasysa napływające wody w głąb ziemi; ponadto jego mapa pokazuje pierścień małych, bardzo górzystych wysepek wokół czterech wysp, które według Ruyscha są niezamieszkane . -Chet Van Duzer, „Mityczna geografia północnych regionów polarnych”
„ Wydaje się to wskazywać, że księga napisana przez Mikołaja z Lynn była znana twórcy map, choć mogła być również znana w Rzymie. Jest oczywiste, że obszar polarny został narysowany mniej więcej według jakiegoś planu Mikołaja, który został połączony z późniejszym materiałem. Wokół magnetycznej skały, bezpośrednio pod biegunem, znajdują się cztery wyspy: „Aronphei”, „Insvla Deserta”, „Hyperborei Evropa” i „Insvle Deserta”. Poza tymi wyspami znajdują się mniejsze i górzyste wyspy, ułożone w półkolu, podczas gdy półwysep „Pilapelanti”, którego podstawa opiera się na Europie, wciska się w ten druidyczny układ wysp, podnosząc coś, co ma reprezentować kościół , z legendą „Sacte Odulfi”. Na wschód od tego półwyspu znajduje się „Provicia obscura” i „Marc Svgenvm”. Na zachód od „Bergi extrema” kolejny półwysep wchodzi w grupy wysp, które na skrajnym zachodzie przecina „planora de Berga”. „Mare Svgenvm” wypełnia także zachód. Na południe od „Grvenlant” znajduje się „Terra Nova”, czyli Nowa Fundlandia. Z „Mare Svgenvm” woda przepływa na północ przez cztery otwory do basenu polarnego. Układ jest ciekawy, choć nie do końca pozbawiony podobieństwa do tego, co można znaleźć w naturze; gdyż tak zwany basen polarny zasilany jest przez kilka rozległych strumieni napływających do niego z ciepłych regionów południa. Strumienie te tworzą również przeciwprądy, które płyną na południe, niosąc ogromne ilości najcięższego lodu . –Benjamin Franklin DeCosta, „Inventio Fortunata, eksploracja Arktyki na podstawie relacji Mikołaja z Lynn” (22)
Szwedzki historyk Olaus Magnus napisał zarówno o magnetycznej górze, jak i otaczającym ją wirze w swoim dziele „Historia de Gentibus Septentrionalibus” z 1555 r. (Opis ludów północy), stwierdzając, że dobrze znanym faktem jest, że statki na północy muszą być budowane z drewna kołki, jakby żelazne gwoździe wyrywała północna góra magnetyczna, i że „między Roest a Lofotami jest tak wielka przepaść, a raczej Charybda, że nagle zalewa i w jednej chwili pochłania marynarzy, którzy nieostrożnie się do nich zbliżają. Kawałki wraku są bardzo rzadko wyrzucane ponownie w powietrze, a jeśli wyjdą na jaw, twardy materiał wykazuje takie oznaki zużycia i przetarć w wyniku uderzenia o skały, że wygląda, jakby był pokryty szorstką wełną.
Zaledwie dwa lata później, w 1557 roku, angielski odkrywca Anthony Jenkinson również napisał o wirze, mówiąc: „Zauważ, że pomiędzy wspomnianymi Wyspami Rost a Lofoot znajduje się basen wirowy zwany Malestrand, który od połowy odpływu do połowy powodzi tworzy tak straszliwą wodę. hałas, który wstrząsa pierścieniami w drzwiach domów mieszkańców wspomnianych wysp oddalonych o dziesięć mil. Jeśli w jego nurcie pojawi się jakikolwiek wieloryb, wydają żałosny krzyk. Co więcej, jeśli strumienie wniosą do niego wielkie drzewa, a potem z odpływem zostaną ponownie wyrzucone, ich końce i konary zostaną tak pobite, że będą jak zmiażdżone łodygi konopi.
Kilkadziesiąt lat później, w 1591 r., Schönneböl, człowiek, który przez ponad dwadzieścia lat był szeryfem Lofotów i Vesteralen, napisał podobny opis, stwierdzając, że: „Żelazne pierścienie na drzwiach domów poruszają się tu i tam pod wpływem pędzącego prądu. Wieloryby, które nie mogą iść dalej ze względu na silny prąd, wydają wielki krzyk i znikają. I wielkie drzewa, świerki i jodły, które znikają w tym nurcie, a kiedy w końcu pojawiają się ponownie, wtedy wszystkie konary, wszystkie korzenie i cała kora są odrywane i ma ona kształt, jakby została obcięta ostry topór.”
Najsłynniejszy twórca map, jaki kiedykolwiek żył i prawdopodobnie jedyna osoba w historii kartografii, która stała się powszechnie znana, Gerardus Mercator, znany ze swojej skrupulatnej dokładności i odpowiedzialny za popularną „projekcję Mercatora”, żył w latach 1512–1594 i stworzył setki szczegółowych map. Rok po jego śmierci w 1595 r. jego rodzina zebrała dzieło jego życia w Atlas, który zawierał nigdy wcześniej nie publikowane reprodukcje map regionów polarnych autorstwa Nicholasa de Lynna, w szczególności „Septentrionalium Terrarum Descriptio”. Ta niesamowita mapa przedstawia z najdrobniejszymi szczegółami polarną górę magnetyczną, „uważaną za najwyższą na świecie” o nazwie „Rupes Nigra”, otaczającą wir, 4 kierunkowe rzeki i otaczające ją wyspy, wraz z kilkoma odkrywczymi napisami.
„ Mapa pokazuje biegun północny, który jest bardzo nieznany współczesnym oczom. W centrum mapy, tuż przy biegunie, stoi ogromna czarna góra; góra ta była zbudowana z kamienia magnetycznego i była źródłem ziemskiego pola magnetycznego. Centralna góra otoczona jest otwartą wodą, a dalej czterema dużymi wyspami tworzącymi pierścień wokół bieguna. Największa z tych wysp ma wymiary około 700 na 1500 mil i wszystkie mają wysokie góry wzdłuż południowych krawędzi. Wyspy te są oddzielone czterema dużymi rzekami wpływającymi do środka, które są ustawione jak cztery strony kompasu – choć oczywiście na biegunie północnym nie ma północy, wschodu ani zachodu: każdy kierunek od tego centrum jest na południe. Notatki Mercatora informują nas, że wody oceanów niesione są przez te rzeki na północ do Bieguna z wielką siłą, tak że żaden wiatr nie jest w stanie zmusić statku do płynięcia pod prąd. Wody następnie znikają w ogromnym wirze pod górą na biegunie i są wchłaniane do wnętrzności ziemi. Mercator mówi nam również, że wyspę położoną najbliżej Europy zamieszkują mierzący ponad metr wysokości Pigmeje . -Chet Van Duzer, „Mityczna geografia północnych regionów polarnych”
W innym napisie na mapie Mercator informuje czytelnika dalej na temat wielkiego wiru, stwierdzając, że „potworna zatoka morska, ku której ze wszystkich stron zbiegają się i spływają fale morskie pochodzące z odległych stron, jakby tam przyniesione. kanałami, wlewając się w te tajemnicze otchłanie natury, są przez nie jakby pożerane, a jeśli zdarzy się, że statek tam przepłynie, zostaje pochwycony i uniesiony z tak potężną siłą fal, że ta głodna siła natychmiast go połyka, nigdy aby pojawić się ponownie.”
Gerardus Mercator studiował na Uniwersytecie w Louvain w 1549 roku, gdzie poznał i zaprzyjaźnił się z inną bardzo wpływową postacią swoich czasów, Johnem Dee, astronomem/astrologiem i doradcą królowej Elżbiety I. Dee był przekonany, że drogą do Indii można znaleźć przez Przejście Północno-Zachodnie i próbując zainteresować królową Elżbietę wsparciem wyprawy, skontaktował się z Mercatorem, aby uzyskać więcej informacji. Z listu Mercatora do Dee z 1577 roku dowiadujemy się, że skopiował on dosłownie z Itinerium Jacobusa Cnoyena stwierdzając, że „pośród czterech krajów znajduje się wir, do którego wpadają te cztery wciągające morza, które dzielą północ. A woda krąży i opada na Ziemię, tak jakby przelewano ją przez lejek z filtrem. Ma cztery stopnie szerokości z każdej strony bieguna, czyli w sumie osiem stopni. Tyle że tuż pod biegunem leży naga skała pośrodku morza. Jego obwód wynosi prawie 33 mile francuskie i jest cały z kamienia magnetycznego. I jest tak wysokie jak chmury, tak powiedział Kapłan, który otrzymał astrolabium od tego Minoryty w zamian za Testament. A sam Minoryta słyszał, że z Morza widać wszystko dokoła i że jest ono czarne i błyszczące. I nic na nim nie rośnie, bo nie ma na nim nawet garści ziemi. To jest słowo w słowo wszystko, co skopiowałem od tego autora wiele lat temu.
Dopiero w połowie XVII wieku aspekty tych zjawisk polarnych nadal pojawiały się w kartografii i kosmografii. „Euripi”, czyli 4 strumienie wciągające, zostały uwzględnione lub wspomniane na mapie Linschotena z 1595 r., Orteliusie z 1599 r., Fascicvlvs Geographicvs Quoda z 1608 r., mapie Hondiusa z 1619 r., mapie Purchasa z 1625 r. oraz w Cosmographie Heylina z 1659 r., w którym pisał o Rupes Nigra oraz otaczający je wir i euripi, stwierdzając, że: „Pod biegunem polarnym podobno znajduje się Czarna Skała o cudownej wysokości, około 33 mil według kompasu; przyległy ląd został rozdarty przez morze na cztery wielkie wyspy. Gdyż Ocean gwałtownie się przez niego przebija i wypluwa 19 kanałami, tworzy cztery Euripi, czyli gwałtowne wiry, przez które wody są ostatecznie przenoszone na północ i pochłonięte przez wnętrzności Ziemi. Ten Eurpiusz, czyli Wir, utworzony przez Ocean Scytyjski, ma pięć wlotów i ze względu na jego cieśninę i gwałtowny kurs nigdy nie zamarza; drugi na grzbiecie Grenlandii ma 37 mil długości, ma trzy wloty i pozostaje zamrożone przez trzy miesiące w roku. Pomiędzy tymi dwoma leży wyspa, na północ od Lappii i Biarmii, zamieszkana, jak mówią, przez Pigmejów, z których najwyższy nie przekracza czterech stóp wysokości. Pewien uczony z Oksfordu donosi, że ci czterej Euripi są niesieni z taką wściekłością w stronę jakiejś Zatoki, gdzie w końcu zostają pochłonięci, że żaden statek przy nigdy tak silnej wichurze nie jest w stanie powstrzymać Prądu, a jednak nigdy tak nie jest. silny wiatr, jakby wiał wiatrak”.
Istnieją współczesne poszlaki, które również mocno uwiarygodniają tę koncepcję. Największy powszechnie znany wir na świecie nazywa się Saltstraumen, położony na północ od koła podbiegunowego w Norwegii, gdzie 400 milionów metrów sześciennych wody przepływa przez cieśninę o długości 3 km i szerokości 150 metrów, osiągając prędkość 10 metrów na sekundę. Podobnie jak w legendach o Hvergelmir, ten północny wir faktycznie pojawia się dokładnie 4 razy dziennie, co 6 godzin, wraz ze zmianą przypływów! W rzeczywistości większość naturalnie występujących wirów na świecie, w tym słynne wiry Naruto w Japonii, tworzy się 4 razy dziennie, co 6 godzin, wraz ze zmianą pływów.
Jeśli mitologie całego starożytnego świata, a także pierwsi odkrywcy, historycy i kartografowie podzielali podobne relacje na temat polarnej góry magnetycznej, otaczającego ją wiru, czterech kierunkowych strumieni i otaczających ją wysp zajmowanych przez olbrzymów i/lub pigmejów, to dlaczego nie ma żadnych współczesnych relacji na temat polarnej góry magnetycznej? na biegunie północnym nie ma ani jednej wzmianki o takiej rzeczy? Jak to możliwe, że w starożytnym świecie istniała taka spójność w geografii polarnej? Dlaczego wszystkie te funkcje nagle zniknęły z nowoczesnych map? Czy starożytni całkowicie się mylili, jeśli chodzi o Biegun Północny, czy też w dzisiejszych czasach jesteśmy ofiarami zorganizowanego tuszowania i oszukiwania co do tego, co naprawdę jest na Biegunie?
Źródło https://ericdubay.wordpress.com/2020/11/19/early-polar-maps-and-exploration/