Czego historia nam nie powiedziała o nazistowskim programie hodowlanym „Super Baby”.
Autor, MESSYNESSY
Jeśli istniałby jeden temat, który mógłby naprawdę przykuć moją uwagę w szkole, była to historia o potworze, jakim był nazistowski reżim Adolfa Hitlera. Muszę przyznać, że zawsze byłem „złym czytelnikiem”, ale poza zajęciami jako nastolatek pochłaniałem książki o wojnie i do dziś wydaje się, że nie ma końca jej niepokojącym sekretom ukrytym pod kamieniami historii. Dziś wpadłem w kolejny mroczny kałużę wypartych przypisów z II wojny światowej, odkrywając szczegóły programu hodowlanego Lebensborn … historii, którą polecam tylko tym, którzy podobnie jak ja mają niepohamowane pragnienie poznania najbardziej niewygodnych prawd historii.
Lebensborn, czyli „źródło życia”, był programem zainicjowanym przez SS, który zachęcał do anonimowych urodzeń przez niezamężne „czyste rasowo” kobiety, które zostały wybrane do rozmnażania się z nazistowskimi oficerami i zapewnienia przyszłości „super rasy” Rzeszy Niemieckiej. Program rozszerzył się na kilka krajów okupowanych przez nazistów, w tym Norwegię, Francję i Belgię, co doprowadziło do haniebnego powojennego ostracyzmu matek, które przeżyły Lebensborn, oraz złego traktowania ich wysiedlonych dzieci w całej Europie po przegranej wojny przez Niemcy.
Szacuje się, że w placówkach Lebensborn w Niemczech urodziło się około 8 000 dzieci, aż do 12 000 w Norwegii i niezliczona ilość innych dzieci w okupowanych krajach, w których wybrano „superdzieci”, które stały się częścią niemieckiej rasy panów. Najbardziej znaną z ocalałych dzieci Lebensborn jest Frida Lyngstad z kultowego szwedzkiego zespołu popowego ABBA (na zdjęciu trzecia od lewej).
Ze swoimi niebieskimi oczami i blond włosami Norwegowie byli uważani przez reżim nazistowski za szczególnie aryjskich. Heinrich Himmler, szef SS i twórca Lebensbornu, faworyzował Norweżki za swój wypaczony program i większość jej instytucji założył w okupowanej przez nazistów Norwegii.
Aby przeciwdziałać spadającemu wskaźnikowi urodzeń w Niemczech i promować nazistowską eugenikę, przywódcy Ligi Niemieckich Dziewcząt otrzymali również polecenie rekrutacji młodych kobiet, które mogłyby stać się dobrymi partnerkami hodowlanymi dla oficerów SS.
Młode kobiety, które mogły udowodnić swoje aryjskie pochodzenie, otrzymywały zachęty do rodzenia aryjskich dzieci, w tym wsparcie finansowe i uprzywilejowane traktowanie w domach położniczych. Dla wielu Norwegów stało się to strategią przetrwania w czasie wojny, gdy ich kraj był jednym z najbiedniejszych miejsc w Europie. W czasach, gdy aborcja była nielegalna, mogli także mieć możliwość pozostawienia lub oddania swoich dzieci w specjalnych domach Lebensbornów, gdzie dziecko otrzymało specjalne wyżywienie oraz wychowanie i edukację odzwierciedlającą nazistowski sposób myślenia. Odznaczenie Krzyża Żelaznego przyznawano kobietom, które urodziły najwięcej aryjskich dzieci.
Ze względu na zniszczenia i powszechne tuszowanie akt Lebensborna nie można potwierdzić, czy młode dziewczęta były zmuszane do kojarzenia się z nazistowskimi oficerami, pomimo silnych sugestii, że tak było (napaść na tle seksualnym była niemal oficjalną polityką w Trzeciej Rzeszy). Program ten był jednak niewątpliwie systemem nadzorowanej selektywnej hodowli, a niedawno odkryte zapisy wskazują, że „niektórzy esesmani rzeczywiście spłodzili dzieci w programie Himmlera Lebensborn ”.
Aby nam przypomnieć, pozwoliłem sobie przytoczyć definicję „ojca”: męskiego rodzica zwierzęcia, zwłaszcza ogiera lub byka hodowanego w celach hodowlanych.
W 1939 r. liczba członków Lebensborn wynosiła 8 000, z czego 3500 stanowili dowódcy SS.
13 września 1936 roku Heinrich Himmler napisał do członków SS następujący list:
Zdecydowanie zachęcano do tworzenia związków między niemieckimi żołnierzami a nordyckimi kobietami w okupowanych krajach, pod warunkiem, że oboje rodzice wykazali się „wartością rasową”. Do programu przyjmowano także kobiety pochodzenia aryjskiego, które były już w ciąży lub rodziły i potrzebowały pomocy. Około 60% matek było niezamężnych, a Lebensborn pozwolił im na potajemny poród poza domem, bez napiętnowania społecznego. W większości tych przypadków matki zgodziły się na adopcję, jednak nie wszystkie zostały poinformowane, że ich dzieci zostaną wysłane za granicę do Niemiec.
Pierwszy z ponad 20 domów Lebensborn został otwarty w 1936 roku, w maleńkiej wiosce niedaleko Monachium w 1941 roku, pierwsza zagraniczna placówka została otwarta w Norwegii.
W północnej Francji w 1944 roku w mieście Lamorlaye otwarto dom, w którym urodziło się około 200 dzieci. W budynku (na zdjęciu powyżej) mieści się obecnie oddział Czerwonego Krzyża. Obiekty Lebensborn obejmowały sierociniec i oferowały usługi adopcyjne. Zakładano je często w skonfiskowanych domach i byłych domach opieki będących własnością Żydów.
Chociaż program początkowo wykluczał dzieci urodzone przez cudzoziemki i zwykłych żołnierzy (nienależących do SS) ze względu na czystość rasową, Lebensborn później rozszerzył się na kraje z populacją germańską, gdzie rodzice i dzieci byli zwykle badani przez lekarzy SS przed przyjęciem. Ale w jeszcze mroczniejszym wydaniu programu Lebensborna Heinrich Himmler praktycznie całkowicie porzucił surowe wymogi czystości rasowej, kiedy doprowadził swoją misję do niewyobrażalnych skrajności…
W 1939 r. pod dowództwem Himmlera naziści rozpoczęli porywania tysięcy dzieci uważanych za „aryjskie” z zagranicy, zwłaszcza z Polski i Jugosławii, ale także z Rosji, Ukrainy, Czechosłowacji, Rumunii, Estonii, Łotwy i Norwegii – dla programu Lebensborna .
Himmler podobno powiedział: „Naszym obowiązkiem jest zabrać ze sobą [dzieci] i usunąć je z otoczenia… albo zdobędziemy jakąkolwiek dobrą krew, którą możemy wykorzystać dla siebie i zapewnimy jej miejsce w naszym narodzie, albo zniszczymy tę krew ”.
Polityka Lebensraum w zasadzie dała początek nazistowskiej ideologii niemieckiego ekspansjonizmu i reżimowemu planowi ludobójstwa i czystek etnicznych na szeroką skalę. To była prawdziwa zbrodnia Lebensborna, pozornie pomocne, prawie niewinne rozwiązanie w zakresie opieki społecznej dla kobiet borykających się z problemami. Jak łatwo zło potrafi się ukryć…
Szacuje się, że w celu „germanizacji” skradziono rodzicom około 200 000 dzieci w Polsce, Rosji i kilku regionach Europy Wschodniej. Podzielono ich na grupy od „najbardziej pożądanych” do najmniej wyglądających na aryjczyków. Jeśli nie mogli pomóc w budowaniu rasy panów Hitlera, odrzucano ich i wysyłano do obozów koncentracyjnych. Jeśli dziecko zostało uznane za „akceptowalne”, rozpoczynało się od indoktrynacji, spędzało czas w „obozach reedukacyjnych”, a następnie trafiało do niemieckich rodzin lub szkół z internatem, gdzie mogło stać się kulturowo Niemcem. Nadano im nowe niemieckie imiona i zmuszono do zapomnienia o swoich biologicznych rodzicach i pochodzeniu. Wszystkie dzieci, które walczyły z ich indoktrynacją lub stawiały opór, spotkał tragiczny los.
Wszystkie zapisy dotyczące tych masowych porwań zostały zniszczone w końcowej fazie wojny, co prawie uniemożliwiło zlokalizowanie i identyfikację dzieci, a nawet dokładne określenie ich liczby. Polski rząd twierdzi, że mniej niż 15% z 10 000 dzieci wróciło do biologicznych rodziców.
Spośród norweskich dzieci urodzonych w ramach programu Lebensborn lub indoktrynowanych w jego ramach norweskiemu rządowi udało się po wojnie odzyskać wszystkie z wyjątkiem 80. Lokalne społeczności, które przez większą część okupacji żyły w głodzie, szukały zemsty zarówno na matkach, jak i dzieciach z nazistowskich domów położniczych, których członkinie otrzymały najlepsze dostępne leczenie.
Prasa donosiła o niezwykle dobrze odżywionych „superdzieciach”, które kąpały się dwie razy dziennie. Matki urodzone w Lebens były publicznie bite, zawstydzane, wykluczane i często skazywane na niewolniczą pracę. „Wyższe” dzieci, które w ramach programu III Rzeszy faktycznie stały się Niemcami, były uważane za wyrzutki i umieszczane w sierocińcach, a nawet w zakładach dla obłąkanych, gdzie były bezlitośnie znęcane i wykorzystywane. Sam rząd norweski podjął nawet próbę (bezskuteczną) deportacji dzieci Lebensbornów do Niemiec, Brazylii i Australii.
Szwecja przyjęła kilkaset niechcianych dzieci z Norwegii, w tym przyszłą piosenkarkę zespołu ABBA Anni-Frid Lyngstad, której ojciec był niemieckim sierżantem. Jej owdowiała norweska matka uniknęła po wojnie prześladowań i zabrała Anni-Frid do Szwecji, gdzie nie udało się prześledzić ich osobistej historii.
W 2008 roku grupa ocalałych wniosła sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, aby walczyć z rządem norweskim o przyznanie się do współudziału w złym traktowaniu, ujawniając haniebne szczegóły następstw programu. Sprawa została oddalona dzięki zaoferowaniu przez rząd norweski odszkodowania w wysokości 8 000 funtów.
Od tego czasu utworzono stowarzyszenia, które pomagają ocalałym w ustaleniu ich pochodzenia na podstawie dokumentów administrowanych przez Międzynarodową Służbę Poszukiwań i Niemieckie Archiwum Federalne.
Jest tak wiele aspektów wojny, które są niedostatecznie zgłaszane, zamiatane pod dywan i pomijane w podręcznikach historii, głównie dlatego, że nie czujemy się komfortowo o nich rozmawiać. Tego rodzaju tabu wiedzy historycznej uważam za dalszą edukację; najbardziej fundamentalny, który może pomóc nam zidentyfikować niebezpieczne wzorce w społeczeństwie i wcześnie rozpoznać, kiedy historia może być niebezpiecznie bliska powtórzenia się.
Źródła obrazów archiwalnych: Histomill , Bytes Daily , DW.com .